Strona:PL Lord Lister -06- Diamenty księcia.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
3

∗             ∗

Nagle uczuł, że ktoś uderzył go lekko w plecy. Odwrócił się zdziwiony i ujrzał człowieka w uniformie policyjnym.
— Inspektor Baxter! — krzyknął ze zdumieniem.
Papieros wypadł z jego ust.
— Aaa! Wiecie więc kim jestem? Do kogo należy to auto?
— Do mego pana — odparł Charley Brand.
— Kto jest waszym panem?
— Właściciel tego auta, panie inspektorze.
— Do pioruna! Sprytny z pana szofer. Powróćmy jednak do rzeczy. Kasjer banku w Harlesden spostrzegł, że w ciągu ostatnich dwuch godzin w siedmiu oddziałach banku wypłacono po 100 funtów niejakiemu panu Rottwellowi. Sprawdzając książki zauważył, że jegomość ten w nich nie figuruje. Zawiadomił mnie o tym telefonicznie. Znam tylko jednego człowieka, mogącego wpaść na równie dobry pomysł. Tym człowiekiem jest John Raffles i wóz niewątpliwie należy do niego.
— Raffles...? Mój pan nazywa się Rottwell, nie zaś Raffles, panie inspektorze...
— Dobrze więc — rzekł inspektor, domyślając się, że szofer chce w ten sposób zyskać na czasie, aby umożliwić ucieczkę złoczyńcy.
Skinął na dwuch agentów. Siłą wyciągnięto szofera z za kierownicy. Charley Brand mimo swych protestów zaprowadzony został do sąsiedniego domu, gdzie zdjęto zeń palto i czapkę szoferską.
— Już raz zdarzyło nam się zaaresztować tego ptaszka — rzekł Baxter, spoglądając na sekretarza Tajemniczego Nieznajomego — Pilnować go, jak oka w głowie! Zobaczymy później, co łączy go z Rafflesem.
Inspektor Baxter włożył futro Branda, nasunął czapkę na oczy, zakryte niebieskimi okularami i usiadł przy kierownicy.
Lord Lister wychodził właśnie z banku.
Nie zwracając uwagi na osobę szofera rzucił krótki rozkaz:
— Cadford.
— Well — odparł inspektor, zapuszczając motor.
Nie spostrzegł, że na dźwięk jego głosu twarz Listera drgnęła.
Inspektor Baxter wbrew przepisom policyjnym gnał przez ulice pełne ludzi z zawrotną szybkością. Trzy razy omal nie zderzył się z innymi automobilami.
Raffles siedział spokojnie w głębi automobilu.
Ścigany przez agentów na motocyklach, Baxter kierował się w stronę Scotland Yardu. Inspektor zatrzymał się, zeskoczył na ziemię, skierował rewolwer w stronę Rafflesa i rzekł:
— Wyłaź czemprędzej... Aresztuję cię!
Słowa te uwięzły mu w gardle. Agenci policji odeszli na bok, aby się wyśmiać dowoli.
W automobilu pozostał tylko żółty, gęsty dym, wydzielający przykry zapach.
— Powietrza! — krzyknął Baxter chwytając się za nos.
Żółta mgła rzedła powoli. Inspektor Baxter wsunął głowę do środka auta w poszukiwaniu śladów. Znalazł tylko sporą tubę, długości ręki, wydzielającą niemiłą woń.
Raffles znikł.
— Ulotnił się wraz z dymem, panie inspektorze — rzucił ktoś z tłumu. Inspektor Baxter począł kląć ze zdenerwowania. Nie przypuszczał, że Tajemniczy Nieznajomy przygotował się z góry i na tę również okoliczność. Jakże boleśnie zawiódł się tym razem!
Raffles nie odczuł najmniejszego niepokoju na myśl o tym, że auto w szalonym tempie zbliża się do Scotland Yardu. Miał przy sobie tubę, napełnioną niedawno odkrytym proszkiem, zwanym Aromalem. Substancja ta łatwo zapalna wydzielała z siebie zapach odurzający, dając jednocześnie gęstą ochronę z dymu. Podczas gdy Baxter, otworzywszy prawe drzwiczki automobilu, zaglądał do środka Raffles osłonięty dymem wyszedł najspokojniej przez lewą stronę. Raffles przeszedł z papierosem w ustach przed wartownikami i poczęstowawszy ich poprosił o oddanie od niego ukłonów inspektorowi Baxterowi.
— W czyim imieniu mamy oddać ukłony?
— Rafflesa — odparł i znikł.
Oszołomiony policjant przetarł oczy, sądząc, że śni. Zanim zdał sobie sprawę z sytuacji, Raffles był już daleko.


∗             ∗

Kwadrans po tym Raffles udał się nowym automobilem do Bromley, jedenastego z kolei oddziału Banku „London and Sudwest“.
Lord Lister przypuszczał, że Baxterowi udało się rozpoznać jego automobil dzięki przypadkowi, Równie dobrze mógł Charley Brand popełnić jakąś nieostrożność.
Lord Lister nie wiedział, że dzielny sekretarz wymknął się policji, prowadzącej go do komisariatu, i oczekiwał go z niepokojem w domu.
Raffles nie zwykł był rezygnować choćby nawet w części z realizacji raz powziętego planu. Dlatego też udał się do dwóch ostatnich oddziałów „London and Sudwest“, niepomny na grożące mu niebezpieczeństwo.
— Jestem Rottwell — rzekł zbliżając się do kasy.
— Na pomoc, na pomoc! Łapać złodzieja — krzyknął przerażony kasjer.
W tej samej chwili rozległy się alarmowe dzwonki. Portierzy zamknęli drzwi i wyciągnęli rewolwery. Zapanowało zamieszanie.
Nikt nie wiedział dokładnie co się stało. Lord Lister spokojnym krokiem opuścił hall i starał się przemycić przez drzwi wejściowe.
— Wyjście wzbronione — rzekł energicznie portier, kierując w jego stronę lufę rewolweru. — Otrzymałem taki rozkaz proszę pana. Widzę przez okno, że zbliża się inspektor Baxter wraz z sześciu policjantami. On jedyny może zwrócić panu wolność.
W banku panował coraz to więkrzy nieład. Część osób zamknięto w hallu. Inspektor Baxter wraz z agentami stanęli na progu.
— Czyście go schwytali?
— Jeszcze nie — odparł portier. — Jest jednak tutaj z pewnością. Rozpoznał go kasjer.
Raffles cofnął się, aby zejść z oczu inspektorowi. Sytuacja stawała się groźna. Wszedł na schody.