Strona:PL Lord Lister -03- Sobowtór bankiera.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
6

— Prędko dźwignie, Jack! — rzekł Raffles.
Walka ognia z żelazem dobiegała ku końcowi. Ogień zwyciężył i otwór znaczył się w metalowej ścianie. Jack usłuchał rozkazu.
— Ostrożnie — ostrzegł Raffles i sam chwycił narzędzie.
Jeden wstrząs, lekkie trzaśnięcie i kaseta została otwarta.
Raffles obejrzał jej wnętrze. Znajdowało się w niej około 5.000 funtów. Sądząc z szczupłości tej sumy lord umieścił widocznie swoje kapitały uprzednio w banku. W kącie leżało małe pudełko fijołkowego aksamitu. Raffles otworzył je i wspaniały klejnot rodzinny Daisy rozbłysł w jego oczach. — Wyjął z kasety plik banknotów i zwrócił się do dwóch członków bandy, którzy śledzili ruchy jego z porządliwością.
— Podzielimy się — rzekł i rozdał im całą sumę.
Rozpłynęli się w podziękowaniach. Za swój trud zostali sowicie wynagrodzeni.
Raffles włożył z powrotem swój frak i z całym spokojem ukrył pudełeczko w kieszeni swej kamizelki.
Upewniwszy się uprzednio, że nikogo nie ma na schodach opuścił podziemię i wszedł na górę. Niebawem znalazł się już na balkonie. Oparty plecami o ścianę, robił wrażenie człowieka rozkoszującego się czarem letniej nocy.
Spojrzał na ulicę. Dwie czarne postacie wysunęły się z parku, otaczajcego plac i szybko znikły w ciemnościach.
— Ach to pan, lordzie Hoensbrook... Podziwia pan księżyc podczas gdy kobiety tęsknią za panem.
Z temi słowy zbliżył się doń pewien obywatel ziemski.
— Czy wie pan, że dla zabawienia pań sprowadzono wróżkę. Wystąpi ona o godzinie, gdy duchy nawiedzają naszą ziemię.
— Wiem, — odpowiedział obojętnie. — Lady Montgomerry opowiedziała mi kiedyś o tym.
— Jakie to wszystko głupie — rzekł młody człowiek, częstując go papierosem. Tyle jeszcze ludzi wierzy w duchy.
— Tak, wiedza tajemna ma bardzo wielu zwolenników nawet między uczonymi — rzekł Raffles, wdając się ze swym rozmówcą w długą dyskusję na temat spirytyzmu.

Czarownica z Sussex

Podczas tego Jack i Jimm skierowali swe kroki ku stacji. Szli mało uczęszczaną drogą za ogrodzeniem parku. Rozdzielili się w miejscu, w którym prywatna droga dochodziła do szosy. Jimm zaczaił się w rowie szosy nadsłuchując. Panowała niczym niezmącona cisza.
Jimm spojrzał na zegarek: było trzy kwadranse po jedenastej. W tej chwili jakaś staruszka zbliżyła się do tego miejsca. Szybko jak błyskawica, Jimm wyskoczy ze swej kryjówki: Stara cofnęła się w przerażeniu.
— Hallo, stara czarownico! Dokąd śpieszysz? — krzyknął gwałtownie.
— Do pałacu — odparła drżąc — Mam przepowiedzieć paniom przyszłość.
W gnieniu oka przewrócił ją i zakneblował jej usta mimo oporu. Pociągnął ją za sobą do rowu.
— Oddaj mi twoją suknię, stara sowo! Nie zrobię ci nic złego. Jeśli będziesz się opierała, to...
Ręką zrobił wymowny ruch, który stara zrozumiała natychmiast. Drżąc na całym ciele zdjęła suknię i kaftan oraz chustkę z frendzlami. Jimm począł się również rozbierać. Na głowie zawiązał sobie jej chustkę. Z kieszeni wyjął ekstrakt olejku orzechowego i natarł nim mocno twarz. Wyglądał jak stara cyganka. Przebierając się nie spuszczał oczu ze starej.
— Daj mi teraz twój sennik diabelski — rozkazał.
Wyjęła z pod koszuli i wyciągnęła rękę.
Schylił się i podniósł jakieś sznurki, które wypadły z jego kieszeni. Mimo oporu związał starej ręce i nogi, poczem nakrył ją swym paltem.
— Nie zmarzniesz teraz, stara wiedźmo — rzekł — leż spokojnie za dwadzieścia minut będziesz miała swoje łachy z powrotem.
Tą samą drogą, którą szedł niedawno dostał się z powrotem do pałacu. Podniósł oczy i spostrzegł na wielkim tarasie dwuch ludzi rozmawiających z sobą z ożywieniem. Bystre jego oczy rozróżniły w jednym z nich mistrza. Raffles również go poznał i uśmiechnął się z zadowoleniem.
— Zaczyna być zimno — rzekł obywatel ziemski — może wejdziemy do pokoju? Tutaj łatwo się przeziębić.
— Nie szkodzi, — odparł Raffles — Noc jest tak cudna, że nie będę żałował nawet przeziębienia.
Spiżowe dzwony kościołów oznajmiły północ.
— Godzina duchów! — rzekł Raffles śmiejąd się.
— Niedługo ujrzymy sławną cygankę — rzekł ziemianin — Czy idzie pan ze mną?
— Oczywista — odparł Hoensbrook uprzejmie
Trzymając się pod ramię weszli do salonu. Ciekawy widok uderzył ich oczy. Ażeby podnieść jeszcze nastrojowość sceny, przytłumiono światła i cały salon pogrążony był w półmroku. Kobiety szeptały półgłosem. Spojrzenia wszystkich skierowane były na drzwi.
— Czy to prawdziwa jasnowidząca?, — zapytała jedna z dam gospodyni —
— Tak mnie przynajmniej zapewniano. Wiele osób chwali jej przepowiednie.
— Proszę wejść! — odezwało się naraz kilka osób, słysząc pukanie do drzwi. Na progu ukazała się kobieta: Strój jej był upstrzony rozmaitymi barwami. Powolnym spojrzeniem objęła salę poczem zbliżyła się do półkola. Złote monety wiszące na jej piersi dzwoniły cichutko za każdym jej krokiem — Zapanowała cisza. — — Piękne panie i wytworni panowie! Kira, czarownica z Sussex, pozdrawia was — rzekła stara kłaniając się ze skrzyżowanymi na piersiach rękama
— Dobry wieczór — dobry wieczór! — odpowiedziano jej wesoło. —
Panie podniosły się ze swych miejsc i otoczyły kołem czarownicę.
Wszystkie wyciągały ku niej swe ręce. Mówiła przeważnie głupstwa. Naprzykład powiedziała jednej pani, zamężnej od lat i matce trzech synów, że dzień jej ślubu z ukochanym jest już blisko. Gdy odpowiedziano jej, że pani ta jest już od dziesięciu lat mężatką, wykręciła się jakimś zręcznym kłamstwem.
— Opowiedz coś o moim losie — rzekł Raffles — zbliżając się do grupy. Ciągle jeszcze trzymał pod ramię młodego obywatela ziemskiego.