Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bo zacność hrabiego znana,
Lecz słuszna jest ich obawa,
Ze krewni po moim zgonie
Zdobywać będą swe prawa
I naród w nędzy utonie.
Boć zawsze brzemię klęsk wojny
Lud dźwigać musi spokojny.
Ten wzgląd zaważył na szali;
Poddani sprawę wygrali.

Aurora.

Los żądał takiéj ofiary.
Hrabiego żal się ukoi:
W tym względzie mądrości twojéj
Chcę własne odkryć zamiary.
Ja-m córką twojego brata,
Któremu w wiosny rozkwicie
Śmierć straszna wydarła życie.
Gdy wkrótce i matki strata
Zdwoiła sieroctwo moje,
Gdy nic mi już nie zostało;
Tyś w zamku swego podwoje
Wprowadził sierotkę małą
I odtąd biednéj dziewczynie,
Pierś dyszy rajem szczęśliwa,
Bo brata widzi w twym synie,
A ciebie — ojcem nazywa.
Gdy żyjąc razem lat tyle,
W jednych pragnieniach i wierze,
Praw jednych posłuszni sile,
Pokochaliśmy się szczerze;
Więc niechaj uczucia nasze
Hymenu węzeł utrwali,
A wspólną łez ziemskich czaszę
Pić będziem na życia fali!...
Ja-m pewna, że przy mym boku
Żal jego prędko uleci
I z czasem Kasandry dzieci
Nie będą dlań solą w oku!

Książę.

Auroro, pójdź w me ramiona!...
Śród cierni mego żywota,
Myśl twoja — gwiazdka to złota,
Przed któréj blaskiem noc kona.