Już życie księcia, tak płoche,
Że dawno wszystkim obrzydło,
Przekształca się u stóp cnoty,
Bo łańcuch hymenu złoty,
To najpewniejsze wędzidło!
Baz francuzkiemu królowi,
Koń dostał się nie jeżdżony,
Piękności niewysłowionéj.
Włos krewny miał łabędziowi,
Gdy łeb podnosił zuchwały,
Ze smukłéj szyi, wspaniale,
Śnieżyste jedwabiu fale,
Do kopyt mu aż spływały.
Tak dała mu wraz natura,
Jak często kobiecie hardéj,
Poczucie wdzięków... i wzgardy;
Z nim żaden jeździec nie wskóra.
Więc w gniewie król dumne zwierzę
Do lwiéj rozkazał wieść groty,
Gdzie zwierząt monarcha złoty —
Niewolnik — smutne miał leże.
Gdy wchodząc, rumak ów śmiały
Lwa zoczył — postać swą zmienia
I grozę i stracił tak wielki
Czuł wtedy, drżąc o swe życie,
Że w każdym włosienia szczycie,
Błyszczały potu kropelki.
Po téj wizycie miał zawsze
Zwyczaje jak najłaskawsze!...
Nie przeczę wcale, Batinie,
Na ojca mojego czyny,
Małżeństwo — lekarz jedyny.
Kark najdumniejszy się zwinie
Przed czarów niewieścich siłą;
Przed lwicą piękności bożéj,
Człek dumny chętnie się korzy,
Gdy duszę mu rozrzewniło
Szczebiotem swym pierwsze dziecko,
Gotowe, za głos pieszczoty,
Oddając śmiech szczerozłoty,
I brodę szarpać zdradziecko!