Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A do Mantui po żonę
Pchnął książę własnego syna!...
Miałżeby w północnéj dobie,
Gdy już Kasandra przybywa,
Miast dawne zerwać ogniwa,
Ubliżać własnéj osobie?!...
By zhańbić go, duszo mściwa.
Twój dowcip niech się nie sili;
Bo wiem, że książę w téj chwili
Już w łożu swojém spoczywa!
Więc śpieszę pożegnać pana;
Gdy, pragnąc ze mną rozmowy,
Żart czynisz nie honorowy,
To bywaj zdrów aż... do rana!...

(Zamknąwszy okno oddala się.)




SCENA  III.
Książę, Febo i Ricardo.
Książę.

A! w progi przyjemnéj damy
Prowadzisz mię tu.

Ricardo.

Seniorze
Ja-m winien?...

Książę.

A więc nie może?
I komuż wstyd zawdzięczamy?

Febo.

O! jutro tę dziewkę hardą
Poskromię na twe rozkazy.

Książę.

Znieść takich obelg wyrazy!

Ricardo.

Któż winien?

Książę.

A ty, Ricardo!

Febo.

Lecz władca, gdy ma ochotę
O sobie znać ludu zdanie:
Czy budzi wstręt, czy kochanie,
Niech mu się pochlebstwo złote
Służalców złych nie uśmiecha,