Strona:PL London Biała cisza.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dę. Szkaradna woda... zła woda... wielkie góry wody skaczą wciąż na dół i do góry. Woda wielka, wielka, płynie się daleko, daleko, dziesięć snów, dwadzieścia snów, czterdzieści snów (poglądowo przedstawił jej na palcach liczbę dni) ciągle woda, szkaradna woda. Potem przychodzisz — wieś, wielka wieś, dużo ludzi... jak komarów w lecie. Wigwamy wysokie, wysokie, dziesięć sosen, dwadzieścia sosen...[1]
Przerwał, nie umiejąc się wytłómaczyć, i błagalnie spojrzał na Malmuta Keada, po chwili jednak wpadł na pomysł pokazania rękami, co znaczy wysokość dwudziestu sosen, postawionych jedna na drugą. Malmut Kead przyglądał mu się z drwiącą pobłażliwością; za to w szeroko otwartych oczach Rut błyszczał podziw i zachwyt, myślała bowiem, że mąż wszystko to dla niej specjalnie zmyśla, a takie względy radowały serce biednej, niezepsutej kobiety.

— Potem wchodzi się do skrzyni i fiut! — leci w górę, — by pokazać jej poglądowo, jaki ruch wykonywa winda, podrzucił w górę garnuszek, a następnie, chwyciwszy go, dokończył: — potem bęc! spada się na dół! O, wielcy szamani! Ty Fort-Joukon, ja Arctic-City... dwadzieścia pięć snów... przez całą drogę długi sznur... biorę sznur, mówię: hallo, Rut! jak się masz? ...ty mówisz: to ty mój dobry mężu?... ja mówię: tak... ty mówisz: nie

  1. Daleki kraj — Stany Zjednoczone, Lódź białego człowieka — okręt. Słona woda — morze. Sen — doba. Wigwam — dom.