nie brałby się do zarobkowania piórem, gdyby o tem
wiedział. Pisałby dla samego siebie, wziął posadę —
dla Ruth. Powrócił myślą do dni, kiedy po raz pierwszy pisać zaczął, i przeraziła go ilość zużytego nato czasu. I po takiej pracy — dziesięć słów za centa! Legendy o olbrzymich honorarjach sławnych pisarzy są zapewne również fałszywe! Wiadomości
z drugiej ręki o rzemiośle pisarskiem są nieprawdą!
Ma teraz dowód. „Transcontinental” kosztuje dwadzieścia pięć centów, pełna zaś godności i artyzmu
okładka przypuszczać każe, że jest to jedno z pierwszorzędnych czasopism. Jest solidne, poważne, i wychodzi od lat dwudziestu kilku. Więcej; na wewnętrznej stronie okładki wydrukowany jest zawsze aforyzm jednego z pisarzy wszechświatowej
sławy, głoszący szczytną misję „Transcontinentalu”. Nadmienić należy, iż pierwsze utwory owej gwiazdy literackiej ukazały się właśnie w tem samem
piśmie, pod tą samą okładką, ów więc wzniosły,
szczytny i natchniony „Transcontinental” płaci pięć
dolarów za pięć tysięcy słów! Martin przypomniał
sobie, iż sławny pisarz umarł zczasem gdzieś na
obcej ziemi — w ostatniej nędzy; było to zupełnie
zrozumiałe wobec wspaniałych honorarjów autor¬
skich.
Tak, złapał się na wędkę! Gazety kłamią o pisarzach, ich zarobkach, on zaś, Martin, zapłacił za
to dwoma latami życia. Ale teraz — wykrztusi
wędkę zpowrotem. Ani jednej linji nie napisze na
sprzedaż. Zrobi to, czego pragnie Ruth. Weźmie
Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/327
Ta strona została przepisana.