Strona:PL Listy Heloizy i Abeilarda z Francuzkiego Wierszem Polskim Przetłomaczone.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W ciemny chłodnik wiodła Cię ręka moia drżąca,
Wzdychała w tedy Twoia cnota się chwieiąca;
Me żądze rozżarzone oczy wykładały,
Postrzegłem iż i twe znak roskoszy dawały;
Rzuciłem się w twe ręce, à twóy wstyd taiemny,
Zamiast bronienia, ztwierdził gwałt tobie przyiemny.
Jakaż radość w nas rosła? pamiętasz że o tym?
Podbiwszy Twoie serce, wykrzykałem potym,
Darmo głos twóy zamilkły, zbrodnie mi wyrzucał,
Jam omdlałą ofiarę mym ogniem ocucał;
Choć by był piorun trzaskał, naymniey niezważałem,
Mym dosyć, Twoim bardzey szczęśliwy zapałem.
Kochanko! gdybym iednak zbliżył się ku Tobie,
Moią władzę omdlałą ożywiłbym w sobie,
Twe oczy, nowe życia światło by mi dały,
Czci natura, kochania rozkaz poufały;
Sen czczy, twym by przynaymniey był zaspokoieniem,
Karmiła byś się trudnym kłamstwa wysileniem.
Choć by Naywyższy miał swe na mnie wywrzeć burzo,
Lecę w Twóy dom, twe więzy przeciwne Naturze;
Ty sama serca mego nasycisz otchłanie,
Ważne iest, ieżeli Ci miłe me kochanie.
Heloiza mię czeka! Heloiza woła,
Umrę w jey słodkim łonie, umrę wesoł zgoła,
Jey smutney Religii i surowey równie,
Przykry mi ciężar na mnie wciśniony gwałtownie;
Już mię zwątliło jarzmo, strawiły tęsknoty
Nigdy w podłey niewoli żadney nie masz cnoty.