Strona:PL Listy Heloizy i Abeilarda z Francuzkiego Wierszem Polskim Przetłomaczone.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ty którego głos wszystkie iestestwa utworzył,
I z czczości zamieszaney gmach ten świata złożył;
Zebrzę łaski, wyświadcz ią na szloch móy i ięki,
Którey iestem, bydź mogę ieszcze dziełem ręki;
Skrusz te więzy, dla których zmysłami nie władam
Wróć mi me prawa, życie wróć, do nóg ci padam.
Heloizo! ach prędzey w mym nowym zapale,
Radłbym paść u nóg Twoich kochaiąc Cię stale,
By mię raczey grot śmierci w grob na wielki złożył,
Jeźli mam się zrzec Ciebie kochać, bym znow ożył;
Tey to więc smutney będąc łupem zawieruchy,
Widzę niknące życia obrzydłe mi duchy.
Odłączony od ludzi w tych puszczach pomrocznych,
Dni me trawię w tęsknotach, i we łzach zaocznych,
Które iak ognie w wnętrznych ziemi lochach tlące,
Grzmoty pędzą po głuchych przepaściach huczące:
Przez wzaiemne nakoniec niszczą się pożary,
I płonne na powietrze wysyłaią pary.
Wszystko mi się uprzykrza, wszystko mię zawstydza,
Wszystko mię srogich losow zarzutem wyszydza;
Słodycz tylko mam, iż w tych przybytkach panuię[1],
Gdzie iak Niebios Namiestnik, ich srogość szafuie,
Młodych mych ofiar iarzmo powiększam w ciężarze,
Smutna ma rospacz onych za me zbrodnie karze;
Lubię pilną praw ścisłych obsyłać jch cechą,
Mszcząc się, przez ich dręczenie poglądam z uciechą,

  1. Na ow czas był przełożonym Zakonników Opactwa de Provins.