pośrednio wychodzić może na korzyść tym, którzy w programie swoim zapisali zupełną zagładę naszej narodowości.
Pozostawiając innym zdobywanie pierwszych najbliższych a przeto najpotrzebniejszych ludowi celów, okażemy się samolubami teoretycznemi, którym chodzi więcej o swoję nieomylność teoretyczną, aniżeli praktycznemi i szczerze kochającemi lud działaczami. Przypuśćmy bowiem, że w danej chwili niema takiego stronnictwa, któreby myślało o zrzuceniu jarzma, więc mamyż czekać ze spokojnie złożonemi rękami, aż się narodzi takie stronnictwo? Więc dla tego, że nikt nie myśli o wypędzeniu najezdców, i my głoszący się bojownikami za prawa ludu, mamy pozwalać tym najezdcom spełniać ich wrogie zamysły? Zanim kiedyś nastąpi całkowity przewrót społeczny, oni tymczasem zrobią swoje, — i słusznie nam odrzekną rodacy, gdy im mówić będziemy o rewolucyi socyjalnej:
„Wygląda człek, wygląda, aż się oczy mrużą;
A Moskal jak nas trzymał, tak trzyma za szyję:
Pono nim słońce wejdzie, rosa oczy wyje.“[1]
Nadto usuwając się od tego, co stanowi w poczuciu ogólnem najpierwszą potrzebę i najpierwszy cel, przestajemy być potrzebnemi dla tego stronnictwa, które wypisze owę potrzebę i owy cel na swoim sztandarze. I stronnictwo to nie będzie miało ani chęci, ani potrzeby rachowania się z nami. Przeciwnie, stając sami czynnie do pracy, nawet w tym wypadku, gdybyśmy byli słabsi od drugiego jakiego czynnego stronnictwa, zmusimy je do porozumienia się z nami i do przyjęcia, jeżeli nie całego, to przynajmniej pewnej części naszego programu.
- ↑ Wygląda człek, wygląda... — słowa Skołuby z IV księgi (w. 430—432) Pana Tadeusza Adama Mickiewicza.