Przejdź do zawartości

Strona:PL Lewandowski - Henryk Siemiradzki.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i teraźniejszości, co było swojskiem i narodowem. Czyniono to z miłości dla wielkiej sztuki, której kontury miały być podstawą rozwoju sztuki własnej. Bądź co bądź, chciano stworzyć piękno artystyczne, piękno linii w chwili, kiedy cała literatura i cała sztuka zachodnia porzucała pseudoklasycyzm, a nawet romantyzm, i parła całą żywiołową siłą do swego otoczenia, do swego narodu, jego zwyczajów i dziejów.
Na takim przełomie artystycznym znalazł się talent Siemiradzkiego w pierwszym zaraniu swego rozwoju. Polak z tradycyi i urodzenia, wychowany we względnie obcem dla siebie otoczeniu, z wykształceniem uniwersyteckiem, a pełen talentu malarskiego tak w kierunku twórczym jak i technicznym, nie miał innego pola do rozwinięcia tych zalet jak klasycyzm. Wskutek wyższości wrodzonego talentu, zdobywał nagrodę za nagrodą w Akademii, z której tendencyami się nie zgadzał, ale z któremi musiał się liczyć. Co miał czynić? Jakiemi drogami pójść naprzód, jakiemi drogami zdobyć środki do dalszego kształcenia się w obranym zawodzie? Obdarzony nadzwyczajnem poczuciem kolorytu i łatwością kompozycyjną, był w Akademii jakoby fenomenem artystycznym. Patrzano na niego, jak na nowego proroka w sztuce, jaka miał prawo obywatelstwa w szkole petersburskiej.
W tym to czasie, na Zachodzie, wchodzono na nowe tory sztuki. Szukano prawdziwego światła, prawdziwego powietrza, zaczęto wychodzić z oszklonych pracowni na wolne przestworze. Zwrócono się do natury i odsunięty na drugi plan krajobraz podniesiono znowu do wysokości sztuki. Rozwój krajobrazu i studyowanie tegoż wprowadziło pewnego rodzaju przewrót w sztuce, szczególniej we Francyi. W Akademii niewiele o tem wiedziano, bo właściwie wiedzieć o tem nie było wolno. Bez zachęty więc, ale ze świadomością znalezienia czegoś więcej, niż na leksyi profesorskiej, rozpoczął Siemiradzki studya na wolnem powietrzu. Nazwano to później plein air'em ― wówczas nazywało się to sprzeciwianiem prawdziwej sztuce. Nie pochwalano tych jego wybryków, ale jako niezwykle zdolnemu uczniowi, nie zabraniano tych »eksperymentów«. Kartony i obrazy jeden za drugim wychodziły z pod jego ręki. Tematy biblijne, jak: »Zstąpienie Chrystusa do piekieł«, »Zniszczenie Sodomy i Gomory«, »Rzeź niewiniątek«, wywołały podziw nietylko profesorów, ale wszystkich, którzy te prace widzieli. Wreszcie i nowoczesna historya znalazła w młodym akademiku oddźwięk w kompozycyi p. t. »Ludwik XI po podpisaniu wyroków śmierci«. Zasługuje to tem więcej na uznanie, że ― jak wspomniałem wyżej ― wolno było tylko tworzyć na tematy świata klasycznego… albo illustrować biblię.
Lata nauki akademickiej zbliżały się ku końcowi, a otrzymawszy mały medal złoty w roku 1869 za pracę na zadany temat konkursowy: »Dyogenes rozbijający kubek«, Siemiradzki w ostatnim roku szkolnym przygotowywał się do opuszczenia Akademii i do wyjazdu w świat sztuki, na Zachód, o którym coraz ciekawsze wiadomości dochodziły za mury szkolne. Zachód więcej go pociągał, niż Moskwa, gdzie już rodziły się wówczas prądy inne, niż tak zwane »akademickie«, gdzie po szczerym, pełnym talentu illustratorze życia ludu rosyjskiego,