Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szcze.” Była jedna bajka, którą Krystyna powtarzać sobie kazała wielokrotnie, a która zaczynała się od słów:
„Mała Lotta myślała o wszystkiem i o niczem; jak ptak wiosenny igrała w złotych promieniach słońca, ustroiwszy jasne włosy w koronę z kwiatów. Dusza jej była tak jasna i przejrzysta, jak jej spojrzenie. Pieściła matkę i lalkę, dbała o swoje sukienki, czerwone buciki i skrzypce, ale nadewszystko lubiła, zasypiając, wsłuchiwać się w głos „Anioła muzyki”.
We wszystkich bajkach ojca Daaé występował zawsze „Anioł muzyki”. Na liczne i ciekawe zapytania dzieci, kim był ów duch tajemniczy, stary muzyk odpowiadał, że nie było prawdziwego artysty na świecie, któremuby się „Anioł muzyki” choć raz nie ukazał. Czasem zjawia się on jeszcze przy kołysce dziecka, tak, jak to było z małą Lottą z bajki, a niekiedy objawia się później, o wiele później. Jest on niewidzialny, ale daje się słyszeć duszom wybranym. W chwili najmniej oczekiwanej zjawia się i wówczas do uszu dochodzą melodje cudne, nieziemskie i głos jakiś śpiewa, którego nikt nie jest w stanie zapomnieć, jeśli go raz usłyszał. Osoby, nawiedzone przez Anioła, żyją jak we śnie, gorejąc dziwnym, wewnętrznym ogniem — a wokoło mówią o nich, że są genjuszami.
Mała Krystyna pytała się ojca, czy słyszał Anioła, ale stary Daaé głową wstrząsał smutno i odpowiadał: