Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

posypał się grad żartobliwych uwag, dowcipów, komplementów pod adresem Raula, nie reagującego bynajmniej na te zaczepki.
Gdy nareszcie Raul wydostał się na mroczny korytarz, rozbrzmiewający wrzawą głośnych rozmów i śmiechów zebranych tam wielbicieli sztuki i jej kapłanek — dobiegło go kilkakrotnie wymówione z entuzjazmem imię Krystyny Daaé.
Hrabia Filip, postępujący tuż za bratem, zastanawiał się nad tem, że jak na nowicjusza, badającego dopiero tajemnice gmachu Opery, Raul zanadto był pewny siebie i drogi, którą przebiegał. A przecież tu jeszcze go nie przyprowadził. Zapewne Raul zapuścił się już kiedyś w te ponętne labirynty, w czasie, kiedy on zajęty był rozmową z baletnicą Sorelli w jej garderobie — a która czasem, ożywiona nagłym kaprysem, prosiła, by nie opuszczał jej, aż do chwili wyjścia na scenę. — Niekiedy nawet wymagała, by czekał za kulisami, by podać jej przy zejściu parę maleńkich kamaszy, mających ochronić jej dziewiczo białe pantofelki i olśniewającej czystości trykoty.
Na wytłumaczenie kaprysu Sorelli należy dodać, że przed niedawnym czasem straciła matkę, przez którą psuta była bardzo i pieszczona.
Hrabia Filip, odkładając na później wizytę u Sorelli, posuwał się dalej korytarzem, wiodącym do garderoby Krystyny, przyczem stwierdzał, że korytarz ten nigdy chyba nie był tak licznie odwiedzany, jak tego wieczoru, gdy cały teatr był