Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przeżywaliśmy wszyscy straszne chwile. Wicehrabia upadł na kolana i łkał cicho, ja zaś walczyłem ze strasznym atakiem nerwów.
Po chwili łagodny, prawie słodki głos Eryka zadźwięczał znowu.
„Ostatnie dwie minuty upłynęły, Krystyno, żegnaj mi kochana!..“
„Eryku, — krzyknęła przeraźliwie Krystyna, — czy przysięgniesz mi na miłość twoją, że naprawdę jaszczurki dotknąć należy?..“
„Tak, jeżeli to ma być weselna nasza noc. Ale dosyć już, odsuń się“...
„Eryku!...
„Dosyć — puść mnie“!...
„Eryku! dotknęłam jaszczurki...“


∗             ∗

Ah! te sekundy, te straszne sekundy, upływające w agonji oczekiwania.
Szmei jakiś dziwny wznosił się koło nas, wzrastał, potężniał. Szmer ten szedł od zapadni, z ciemnego wnętrza otchłannej piwnicy.
Plusk! szmer wody i świeży powiew uderzył do góry.
Woda! woda! woda, z cichym upajającym śpiewem, szła ku nam, odświeżając nasze spalone gardła!...
Zalewa piwnice czarne, zalewa szereg potwornych beczek z prochem! Oh! tyle prochu, tyle