Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jego zębów. Upadłam na kolana, a on przechylony nade mną, szeptał mi jakieś słowa nienawiści, niezrozumiałe przekleństwa, świszczącym przygłuszonym głosem.
„Patrzże się na mnie teraz! patrz! wołał... Chciałaś przecież tego! Chciałaś widzieć! Nasyć więc oczy widokiem mojej nędzy i brzydoty!.. Teraz znasz Eryka! znasz twarz Głosu. No i cóż? Czy jesteś zadowolona!? Jestem piękny, co? Skoro mnie takim raz ujrzałaś, już do mnie należysz! Ze mną pozostaniesz. Patrz na mnie! Jestem twoim kochankiem! Jestem Don Juan Zwycięski!“.
Odwróciłam oczy, oburzona i wystraszona.
Brutalnym ruchem pochwycił mnie za głowę i przycisnął do siebie. Poczułam na włosach zimne wilgotne dotknięcie.
„Dosyć! Dosyć! przestań Krystyno! przestań! — przerwał Paul. — Zabiję tego nędznika! Zabiję go! Na miłość naszą powiedz mi, gdzie się znajduje ta przeklęta sala! Chcę, muszę wiedzieć, dlaczego tam jesteś zmuszona powrócić! Strzeż się Krystyno! jest tajemnica jeszcze, którą kryjesz przede mną! Ale ja dowiem się o niej, dowiem!“.
„A więc posłuchaj mnie Raulu! Skoro wszystko wiedzieć pragniesz, dowiesz się!... Pochwycił mię za włosy i włóczył u swoich nóg.
„Myślisz może, że ta twarz moja, to jeszcze maska? — krzyczał. — A więc dotknij się jej, zerwij jak tamtą! No, dalej, dalej! daj mi twoje ręce! Rę-