Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chodź! i wierz we mnie“, — jęczały rozpłakane skrzypki ojcowskie!... I szłam naprzód, Raulu, i rzecz dziwna, pokój zdawał się przede mną przedłużać w nieskończoność — była to zapewne gra luster... bo lustro stało przede mną... i nagle, nie wiedząc jakim sposobem, znalazłam się poza ścianą mojej garderoby...“
„Jakto? nie wiedząc jakim sposobem! — przerwał Raul. — Krystyno! Krystyno! Trzeba było próbować uwolnić się z pod uroku i oprzytomnieć!..“
„Ależ Raulu! Ja przecież przytomną byłam wtedy i powtarzam ci, znalazłam się za ścianą w niewiadomy sposób! Wszak sam raz widziałeś mnie znikającą nagle, a ja znalazłam się w ciemnym korytarzu i zaczęłam krzyczeć.
Wokoło mnie było ciemno! tylko gdzieś wdali widniało małe, czerwonawe światełko. Krzyknęłam raz jeszcze!.. Niespodzianie ręka jakaś spoczęła na mojej... ręka zimna i koścista jak u trupa... i silne ramiona uniosły mnie w górę... Przejęta śmiertelną trwogą, broniłam się zaciekle, lecz palce moje dotknęły tylko wilgotnych, mokrych ścian, nie mając się o co zaczepić...
Ktoś niósł mnie w kierunku czerwonawego światła. Gdy zbliżaliśmy się, poznałam, że jestem w mocy człowieka, okrytego dużym, czarnym płaszczem, z twarzą zamaskowaną!.. Raz jeszcze usiłowałam się wyrwać, wyprężyłam z całych sił ramiona i krzyknęłam głośno... ale natychmiast poczułam na ustach wstrętne dotknięcie trupiej ręki.