Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi naturą, wreszcie przeświadczenie, że pragnę tylko twojego szczęścia, że talent pański przepadłby wśród gawiedzi, podczas gdy ja pana jeszcze nie rozumiem i wyniosę pana własną siłą ponad tłum szary na wyżyny nieśmiertelności.
— Pani jest istotnie dyablicą.
— Możliwe, ale czy pan mnie wcale nie kocha?
— Tego nie wiem.
— Pan mnie kocha.
— Może nienawidzę panią, jak nikogo na świecie.
Księżniczka wybuchnęła śmiechem.
— Oczywiście, tak jest, pan mnie nienawidzi, ale dlatego tylko, że mnie kocha i że ta miłość oplątała pana zupełnie i oddała w moje ręce.
— Co do tego, to myli się pani trochę.
— Dosyć już tego — wybuchnęła księżniczka, marszcząc brwi — ja rozkazuję, a pan musi słuchać. A więc przedewszystkiem wsiądź pan natychmiast do mojej gondoli, jedź do G. Skalza, wyrównaj rachunek, zabierz manatki i wracaj z nimi tutaj. Mam tu właśnie domek, który zamieszkasz. Muszę pana mieć blizko siebie.
Döhler wahał się.
— Naprzód! — zerwała się księżniczka — czy pan spełni mój rozkaz natychmiast?
Spojrzał na nią z wyrazem głębokiej nienawiści, ale nie wytrzymał jej zwroku. Opuścił bezwładnie głowę i udał się na brzeg, gdzie oczekiwał go już gondolier.
Znalazłszy się w swojej izdebce w osteryi, walczył z sobą chwilę raz jeszcze, w rezultacie spakował manatki i napisał list do księżniczki, który miał zamiar wręczyć gondolierowi. Postanowił bowiem uciec natychmiast do Medyolanu i dalej na południe, ale — z oddali patrzyły nań ogniste, dyabelskie oczy i zmuszały do uległości i posłuszeństwa. Podarł więc list w kawałki, napisał drugi, podarł i ten i wrzucił do pieca, a nakoniec wyszedł i skierował kroki w kierunku jeziora, gdzie oczekiwał go gondolier, nucąc miłosną pieśń ludową.
Wpół godziny później przybił gondolier do schodów marmurowego pałacyku. Z nastaniem wieczoru spoczywała księżniczka na otomanie w oświeconej z góry światłem księżycowem świątnicy, co przypominało malo-