Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie znam takiego.
— Nie? Ależ właśnie takiego masz w tej chwili przed sobą. Czy naprawdę nie wiesz o tem, jak bardzo mi się podobasz i jak mi zależy, aby cię posiąść?
— Co ja słyszę? — odpowiedziała Terka z dobrze udaną radością. — Toż istotnie byłoby to dla mnie i moich dzieci zaszczytem. Byłam żoną zwykłego chłopa, a teraz byłabym wójtową! O czemś podobnem nawet nie marzyłam nigdy.
— Cieszy mnie to, że jesteś rozsądna — odrzekł uradowany wójt — i mam nadzieję, że nie będziesz dla mnie okrutną i pozostawisz mi drzwi otworem aż do dnia, w którym przed ołtarz cię zaprowadzę.
— Ależ dobrze, zgadzam się i jeżeli macie chęć ku temu, mogę was przyjąć jeszcze dzisiejszej nocy, ale dopiero z uderzeniem dwunastej.
— Znakomicie! — zawołał uradowany wójt, wstając. — Nie zawiodłem się na tobie... A więc o północy... Przyjdę z pewnością... Do widzenia.
Noc była cicha. We wszystkich chatach pogaszono już światła. Benedicz wymknął się cichaczem z domu i manowcami pobiegł do uroczej Terki. Spieszno mu było. Zatrzymał się dopiero u jej okna, pukając w nie pocichu..
Terka otworzyła kwaterę i wejrzała na dwór.
— To wy?
— Ja — odrzekł Benedicz — twój wielbiciel, który z wielką tęsknotą oczekiwał chwili...
— Proszę wejść — przerwała mu młoda wdowa i poszła otworzyć drzwi, wpuszczając go do izby.
Zapaliła następnie światło i zastawiła sutą wieczerzę i dzbanek wina. Zasiedli oboje do stołu w ten sposób, że on był obrócony plecyma do drzwi. Jadł z wielkim apetytem i popijał wino, szafując obficie komplementami. W chwili, gdy wychylił ostatni kubek i, cisnąwszy nim do kąta, ujął Terkę za rękę, by ją ku sobie przyciągnąć, zarzuciła mu odważna kobieta pętlicę na szyję i szarpnęła nią co sił. Wójt próbował uwolnić się ze zdradzieckiej sieci, lecz sprawa była o tyle utrudniona, że z sieni wybiegły cztery kobiety, z grona spiskowych