Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rumieniec, a duże czarne oczy patrzyły z podziwem na ten piękny świat w rozmarzeniu słodkiem, w półśnie czarownym, podczas, gdy pierś dziewicza wznosiła się i opadała w przyspieszonym rytmie. Na szyi, białej błyszczały perły, jak krople rosy porannej w słońcu. Nareszcie on zdobył się na jedno słowo. Było to jej imię. Przytulił się do niej ramieniem nieco bliżej i mówił:
— Jakże niepojęcie piękny jest ten świat, a mimo to są ludzie, którzy narzekają na Stwórcę, a inni znowu widzą w Jego dziełach pierwiastek zła.
— Masz racyę.
— Może, aby odczuć to piękno, potrzeba być samemu szczęśliwym?
Drgnęła nieznacznie, lecz w tej chwili śmiała się w duchu sama z siebie.
Zamilkli znowu. Czas upływał szybko. Niespostrzegli się nawet, kiedy słońce zaszło i zorza wieczorna ozłociła wierzchołki drzew, a od zachodu poczęły się wyłaniać lekkie chmurki, zaróżowione ostatnimi promieniami słońca i płynęły wyżej na niebo jak łodzie z rozpiętymi żaglami. W gałęziach drzew ozwał się jakiś spóźniony ptak, z pól szedł odświeżający wiew, a z grzęd i klombów wznosiła się falami upajająca woń kwiatów. Wkrótce pojawiła się na trawie i zaroślach rosa, a biała mgła jakby welon tajemniczy, osłoniła leśną okolicę, najeżoną wieżycami starych omszałych zamków.
Młoda dziewczyna patrzyła na chłopca jakby powiedzieć chciała: »wyznaj teraz swą miłość«. Bezwiednie poruszyła się i dotknęła jego rękę. Dreszcz przeszedł przez nią w tej chwili, zarumieniła się i powstała szybko, zamierzając odejść.
Wydała mu się w tej postawie aniołem, który skrzydła roztoczyć ma do odlotu. Wyciągnął więc ramiona i objął ją wpół, podczas, gdy ona patrzyła na niego trwożliwie, z jakimś lękiem. Gdyby był starszy od niej o jakie lat dziesięć, byłby jej odpowiedział takiem samem spojrzeniem, ale on był o wiele młodszym i ubóstwiał ją duszą całą, opanowany przez nią w zupełności.
Ściemniło się. Niebo na zachodzie przybrało barwę bursztynu. Cisza zapanowała dokoła. Można było wyczuć oddech drzew...