Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Balet tańczył. Na tle siedmiorakich dni tygodnia odrzynał się kierowniczy sztab dygnitaryatu: baletmistrze, pracobiorcy, tancmajstrzy, batutowcy, dyrygenci, wskaziciele, reżyserzy, i obyczajnościowo­‑pięknościowościowi krytycy.
Role tych najważniejszych w balecie osób odgrywane były przez wszystkie doroczne festyny okolicznościowe, jako to: jubileusze (z mów deklamacyjnością, ze szlachtowaniem stu byków, z ogniem bengalskim, z urostem serc i notaryalnem uznaniem); składkowe obchody (z truflami, majonezem, »pomarańczami«, ostrygami i ze złożeniem srebrnej papierośnicy); rocznice (z nawałem powinszowań, całujących warg, opłyniętych dostojeństwem lic, u włosień posiwiałych pod brzemieniem zasług i gorącego ciepła); imieniny (z laurkami dzieci, z wystawnym obiadem, z dopuszczeniem biednych ciotek, z popisami kuzynków, z win nadużyciem, z tańcami i z potajemnem rzyganiem); oktawy (z tłustymi środkami matron, z prawicami poetów okolicznościowościowych, lewicami krytyków społecznościowościowych i wywiadowców pięknościowościowych); kommemoracye czyli przypominki zasług »niezapomnianych« (z wydaniem dzieł na korzyść wydawców i z fundacyami na chwałę inicyatorów); zebrania kawalerskie (z kawalerkami, z opowiadaniem anegdot nieprawdopodobnie ożywiających, z jał-