Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzężąc kobyły, ssąc krew cielęcą i często­‑gęsto zarywając sarninki, Wilk ani się obejrzał, jak przyszła starość. Klacz mu się w nos śmieje, cielę przed nim umyka, gęś, nawet gęś, pomagając sobie skrzydłami i przeraźliwem gęganiem, odnosi zwycięztwa nad powolnym, zniedołężniałym Wilkiem. Zafrasował się Wilk, zadumał, ważył coś w sobie, nareszcie pewnego dnia, kiedy głód doskwierał mu gorzej niż zwykle, i kiedy z pól biegły po rosie smakowite porykiwania cieląt, zawołał Lisa, swego sekretarza, i rzecze:
— Pójdziesz acan odemnie z poselstwem.
— Słucham waszej wilczości.
— Słuchasz, to dobrze: młodzież powinna słuchać starych. Owóż pójdziesz mi do poblizkiej obory, zwrócisz się do żeńskiego rodzaju cieląt, zwanych jałoszkami, które teraz chcą, jak słyszę, opanować ster opinii bydlęcej, powiesz, że się kłaniam i proszę, aby mi były łaskawe oznajmić swe zapatrywania, a mianowicie: jak