Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
I.

Pewna dziewczynka, imieniem Klarcia, była grzeczna, posłuszna, i miała mamę. Wy też pewno macie mamy, kochane stokrotki!
Mama nieustannie powtarzała Klarci: — »Klarciu, trzymaj się prosto! — Klarciu, nie gnieć sukienki! — Klarciu, czy chcesz być podobną do córki stróża, ordynarnej dziewczyny, co nie ma nawet bucików ani lalki?«
Klarcia nie chciała być podobną do córki stróża, to też trzymała się prosto i nie gniotła sukienki.
Potem Klarcia chodziła na pensyę. Mama wtenczas mawiała znajomym paniom i panom, że Klarcia uczy się à merveille, to znaczy cudownie. Jak to miło, kochane aniołki, gdy kto może powiedzieć à merveille, i to akcentem paryskim!
Na pensyi nauczycielki przepadały za Klarcią. Zawsze miały jej coś do powiedzenia:
— Dlaczego panna dziś nieprzygotowana?