Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Spóźniłem się... kazałam ci na siebie czekać długo...
— Mnie czekanie nigdy nie gniewa... owszem, lubię to... odrzekła piękna.
— Nie miałaś chyba nigdy rendez vous miłosnych... — odezwał się gość półżartem.
Lekkie ramion ruszenie było na tę insynuacyą odpowiedzią. Odpowiedź zaś ustna zabrzmiała tak:
— Miałam cię jednak za bardziéj akuratnego, generale...
— Byłbym się stawił na minutę, na sekundę, gdyby nie najjaśniejszy pan który zatrzymywał mnie, jakby umyślnie w tym celu, ażeby cię do niecierpliwości przyprowadzić...
— O... odparła księżna lekkim na wspomnienie najjaśniejszego pana uśmiechem — ja niecierpliwić się zwyczaju nie mam — i zapytała: Cóż wielkość jego?...
— Zadowolnionym jest z ciebie ogromnie, nadzwyczajnie... nazywa cię kobietą-ministrem... powtarzał mi to kilka razy, powiadając, że nie masz jak kobiety do badania tajemnic gabinetowych...
Piękna księżna uśmiechnęła się znów.
— I — ciągnął generał daléj — pragnąłby, ażebyś z drogi téj, na któréj tyle nazbierałaś laurów, nie schodziła...
— Ależ droga ta męczy mnie już, nudzi... — podchwyciła księżna.
— Czyż nie przedstawia ona zajęcia?.. zapytał generał.
— Zajęcia?... a! generale... — zawołała z uniesieniem niejakiém. Mieć ustawicznie do czynienia z mężami stanu, dźwigającymi na barkach brzemiona lat i oddychającemi aptecznemi preparatami, a dającymi się brać, jak muchy na lep!... Cóż to za zajęcie?... Zajęcie takie, to rozpacz!... Nieraz, wyciągając tajemnice ekscelencyom niemieckim, włoskim, francuzkim, angielskim, myślałam sobie w