Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Spostrzegła Lupina i skinęła mu przyjaźnie głową.
— To ona, — szepnął, — razem ze synem.
— Poznała cię zatem?
— Ona mnie zawsze pozna, pod każdem przebraniem.
— Ale przecież — po owem włamaniu do zamku w Thibermesnil policja ustaliła identyczność Lupina z Horacym Velmont?
— Prawda.
— Zatem ona musi wiedzieć, kim ty jesteś?
— Naturalnie.
— I mimo to kłania ci się? — wyrwało mi się mimowoli.
Ujął mnie mocno za ramię:
— Czy sądzisz, że ja w jej oczach jestem Lupinem, włamywaczem, bandytą, łotrem? Choćbym był najgorszym zbrodniarzem nawet, — mordercą, — zawsze by mi się taksamo kłaniała!
— Dlaczego? Czy dlatego, że cię kiedyś kochała?
— Także coś! Właśnie dlatego dziś tem bardziej by mną pogardzała!
— Zatem — dlaczego?
— Dlatego, że to ja oddałem jej dziecko!