Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

morza; musiałem się jednak ukrywć wśród skał, by mnie z yachtu nie spostrzeżono. Dopiero w południe dostałem się na brzeg. Zanim zdążyłem przebrać się w chacie rybaka i ptzyjść tu, była już godzina trzecia. Tutaj dowiedziałem się, że ślub odbył się już dziś rano!
Stary magnat nie przerywał opowiadania ani słowem. Utkwił szeroko otwarte oczy w mówiącego i słuchał go z coraz rosnącem przerażeniem. Czasami przypominały mu się ostrzeżenia Prefekta policji: „zręcznie nastawił sidła i czeka.. czeka...“
Wreszcie odezwał się książę głucho:
— Mów dalej.. dokończ!... To wszystko zwaliło się na mnie tak nagle... Nie rozumiem jeszcze dobrze... i boję się..
— Niestety! — odparł przybyły, — reszta jest bardzo jasna, da się streścić w kilku zdaniach. Sprawa tak się przedstawia: w czasie pobytu owego hr. d’Andresy u mnie, zwierzyłem mu się nieopatrznie z różnych tajemnic. Mówiłem mu, że jestem twoim synowcem, że znasz mnie, wuju, stosunkowo mało, gdyż ze Sarzeau wyjechałem będąc jeszcze małym chłopcem, a potem raz tylko przed piętnastu laty, bawiłem tu parę tygodni, wtedy, gdy starałem się o rękę Anieli. Mówiłem mu, że potem zerwałem zupełnie z całą przeszłością, nie utrzymując z nikim zupełnie korespondencji. Wreszcie już wtedy zwróciliśmy obydwaj uwagę na duże podobieństwo naszych twarzy, — podobieństwo, które przy odpowiedniej, zręcznej charakteryzacji, możnaby uczynić wprost łudzącem. Na tych drobnych szczegółach oparł cały swój plan. Przekupił przedewszystkiem moich służących, którzy mieli go uprzedzić zawczasu na wypadek, gdybym zamierzał opuścić Algier. Potem wrócił de Paryża, gdzie odpowiednio ucharakteryzowa-ny, występował pod mojem nazwiskiem. W tym charakterze bywał też stale i u ciebie, wuju. Trzy miesiące temu, kiedy „owoc już dojrzał“, jak się wyraża w tych swoich listach, rozpoczął przygotowany mis-