Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie o całym wypadku. I dziś rano zbudzono mnie i przyniesiono te oto rzeczy.
Rozkładał wszystko po kolei na stole. A więc najpierw kawałki potargane z jakiegoś dziennika. Następnie gruby, kryształowy kałamarz z przykrywką, do której przywiązana była długa nitka. Dalej mały odłamek szkła i kawałek białego, zmiętego kartonu. Wreszcie kawałek czerwonego jedwabiu, zakończony — dużym kwastem tegoż samego koloru i z tegoż samego materjału.
— Oto masz wszystkie corpora delicti, — mówił Lupin. — Oczywiście sprawa byłaby znacznie uproszczona, gdyby głupie psisko nie było pogubiło reszty przedmiotów. Ale mam przekonanie, że i to wystarczy dla człowieka inteligentnego i umiejącego logicznie myśleć. A te dwie zalety posiadasz w wysokim stopniu... No, i cóż ty na to wszystko?
Ganimard ani drgnął. Postanowił sobie w duchu wysłuchać gadaniny Lupina, — ale jego osobista godność nie pozwalała mu reagować na to ani jednem słówkiem, ani jednym giestem.
— Widzę, że zgadzamy się zupełnie, — ciągnął dalej Lupin, udając, że nie zwraca uwagi na uporczywe milczenie inspektora. — I pozwolę sobie w paru słowach zreasumować całą historję, o której mówią te oto tu leżące przedmioty. Otoż — wczoraj między godziną dziewiątą a dwunastą w nocy jakaś kobieta, nieco ekscentryczna, została zraniona sztyletem, a następnie uduszoną. Mordercą jest jakiś elegancki jegomość z monoklem, bywalec wyścigowy, który kupił jej poprzednio cztery rurki z kremem.
Lupin zapalił papierosa, a chwytając inspektora za ramię rzekł:
— A co, zgłupiałeś zupełnie, panie inspektorze policji?... Wyobrażasz sobie, że żaden laik nie zdolny jest do podobnych dedukcyj w dziedzinie kryminalistyki? Otóż mylisz się, kochasiul Dla mnie jest to poprostu zabawką. Jakie mam dowody? Zaraz ci to wyłożę wszystko jak na dłoni.