Przejdź do zawartości

Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Grzejąc swe ręce nad ogniem, biedny samotnik pomyślał, że jest zapewne pierwszym człowiekiem, który zapalił ogień na Marsie...
Kiedy gałęzie się przepaliły, nagarnął na duży kawał łupku sporo węgli żarzących się jasno i zaniósł ten skarb do swojej jaskini. Tego wieczoru jadł na wieczerzę mięso pieczone na węglach, które mu nadzwyczajnie smakowało, a przykrywszy węgle wielką ilością gałęzi, ażeby do jutra nie wygasły, usnął, kołysany rozkosznemi marzeniami.

Spotkanie z potworem.

Po kilku godzinach orzeźwiającego snu, Robert wstał, choć dzień jeszcze nie świtał i wyszedłszy z jaskini, skierował się ku morzu, które w tym miejscu tworzyło zatokę, daleko w ląd zachodzącą. Oba księżyce świeciły jasno i widać było, że czerwonawy, z odcieniem fjoletowym, piasek wybrzeża usiany był różnokolorowemi muszlami: były tam różowe, pomarańczowe, czerwone i żółte, trafiały się niekiedy i lazurowego koloru.
Znalazł też szczątki skorupiaka ogromnych rozmiarów, którego dziwaczny kształt zastanowił go.
Szeroki a krótki tułów, pokryty twardemi tarczami, miał długość wzrostu człowieka: nogi nieproporcjonalnie krótkie, miały zaledwie parę cali długości. Zwierzę to za życia musiało się więc poruszać nadzwyczaj wolno, Dwie przednie nogi, zakończone groźnemi kleszczami, były nadmiernie długie.
Robert odłamał jedną z tych nóg, mając zamiar zachować ją jako osobliwość, lub mieć za broń w razie