Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

opowiadał od początku, czy też od czasu, kiedy sygnały świetlne zostały przerwane?
— Naturalnie, że od przerwania! — zawołał Ralf. — Sam mówiłeś, iż opisy twojej podróży, podane w dziennikach, są dość dokładne. Ulituj się więc nad naszą ciekawością — i opowiadaj!
— Niech i tak będzie! — odrzekł inżynier z uśmiechem i zaczął:
— Wiecie więc, iż mię te ludzkie nietoperze uniosły do jaskini i w niej uwięziły...
Tu twarz Roberta spoważniała nagle, a wzrok pobiegł w przestrzeń.
— Ach! Zdaje mi się, że dotąd widzę te ciemne sklepienia, podtrzymywane olbrzymiemi stalagmitami... Czarna przestrzeń, usiana miljonami błyszczących oczu, od których szedł półblask dziwny i przyćmiony — ściany okryte czarnemi, błoniastemi skrzydłami tych potworów, niby całunem śmiertelnym — tworzyły prawdziwie piekielną wizję. Panował tam zaduch nieznośny: pokłady nieczystości oraz zatęchłe resztki kości i mięsa, pozostałe po biesiadach tych potworów, wytwarzały niemożliwą do zniesienia atmosferę.
Przyznaję, że uczuwałem strach — i nie wiem, czy kto inny na mojem miejscu byłby odważniejszym — ale wstręt był silniejszym od lęku. Obrzydłe, z miękkich błon utworzone skrzydła muskały mię co chwila, co mię przejmowało niewypowiedzianą odrazą; ona to znieczulała moje nerwy i dlatego tylko nie zemdlałem.
Stałem pośrodku rojów tych straszydeł, wytrzeszczających na mnie oczki, pełne złości, przytulony do skalistej ściany. Na nogach i rękach czułem mocne więzy z włókien roślinnych.