Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zawierający gaz, który unicestwiał najgwałtowniejszy pożar.
Nie zważając na płonący wciąż ogień i możliwość wybuchu, Ralf szybko odkręcił kurek gazometru, podczas gdy Jerzy z lordem otwierali krany wodociągowe. W parę minut płomienie znikły, zastąpione przez obłoki pary, o woni ostrej i gryzącej, a niebezpieczeństwo eksplozji było usunięte.
Gdy para rozproszyła się nieco, trzej mężczyźni, do których się przyłączył ocucony z omdlenia Zaruk, wziąwszy latarnie zapalone przez Kerifę, (która jedyna z całej służby pozostała w willi), zbliżyli się do dymiących zgliszcz.
Cóż za widok uderzył ich oczy!
Z pysznego laboratorjum zostały tylko stalowe ramy, utrzymujące niegdyś olbrzymie szyby: kosztowne narzędzia były rozbite w proch! Pyszny posąg, ukrywający w sobie telefon, leżał zczerniały i pokrzywiony, a pośrodku laboratorjum utworzyła się okrągła przepaść, do połowy zapełniona szczątkami i obłamkami szkła i żelaza.
Na brzegu leżało ciało Boleńskiego, straszliwie zeszpecone: przez czaszkę, rozłupaną jak od uderzenia siekiery, widać było mózg — nieszczęśliwy musiał być zabitym w jednej sekundzie, gdyż na twarzy pozostał uśmiech, który przy pokaleczeniach i krwawych plamach wyglądał straszliwie.
— Biedaku! — szepnął Pitcher, nie starając się ukryć łez, płynących mu po twarzy — przed chwilą byłeś tak energicznym, tak pełnym życia!... Nie pojmuję, nie mogę wynaleźć przyczyny tego nieszczęścia...