Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

myśliwskich. Trąbę słoniową, gotowaną w sosie ostrym i korzennym podawał książę murzyński, otoczony bogatym orszakiem, a słodycze i ciasta przynosiły malutkie paryżanki, ucharakteryzowane za margrabiny, w białych peruczkach.
— Cóż za pomysły! — śmiał się Jerzy.
— Tak, to było ciekawe widowisko! Kawa i likiery podane z bajecznym, iście wschodnim przepychem, zakończyły ucztę, podczas której na urządzonej w głębi scenie, grano i wykonywano tańce różnych narodów. Ta nieporównana uczta trwała cały dzień i połowę nocy, lecz nikt z biesiadnikowi nie uwierzyłby temu: czas ten przeszedł jak jedna chwila.
— Jedno mię zadziwia — zauważył Jerzy — jak mogli biesiadnicy jeść i pić tak długo, nie odczuwając skutków swego nieumiarkowania.
— Wszystko to było przewidziane. Przy każdem nakryciu stał mały flakonik z ekstraktem wynalazku naszego amfitrjona. Kilka kropli tego płynu, którego główną częścią składową musiały być pepsyny, przyśpieszało nadzwyczajnie trawienie i przywracało biesiadnikom pierwotny apetyt.
— Lecz czyż ten eliksir niszczył równie skutki mocnego wina?
— Najzupełniej; przez cały czas uczty obecni zachowali wesołe usposobienie i najzupełniejszą przytomność: żadna nieprzewidziana przygoda nie zepsuła nam tej pięknej uroczystości gastronomicznej.
— Jakież były dalsze losy szanownego gospodarza?
— Przez jakiś czas potem podróżowałem po Indjach; gdy wróciłem, lord Frymcock był już zupełnie zrujnowanym.