Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i dawnej medycynie, zajmował się tem ciekawem zagadnieniem, którego śmierć nie pozwoliła mu rozwiązać. Genjalny chemik wiedział z doświadczenia, że najnieprawdopodobniejsze legendy zawierają częstokroć pewną część prawdy i niczemu na niewidziane nie zaprzeczał.
Co do mnie, jestem przekonanym, iż lekarze XVIII w. mieli słuszność i że człowiek może z wszelką łatwością żyć w wodzie. Czyż nie miałem na to dowodu w tej chwili, przed memi oczami?
Podczas gdy byłem pogrążony w tych myślach, morski człowiek zbliżał się powoli do szklanej izby, w której siedziałem. Zauważyłem wówczas, iż trzymał w ręku sztabkę metalu czerwonego, lekko zgiętą w łagodne półkole, którą się podpierał jak laską.
Postać jego o rysach drobnych, ostrych, cała pokryta futrem, z wąsami sterczącemi pod małym noskiem, robiła wrażenie wielkiego kota o ludzkiej twarzy. Idąc, oglądał się czasami po za siebie, jak gdyby czekając na kogoś. Zrozumiałem wkrótce jego zachowanie się: szczególne zwierzę, będące jakby mieszaniną wydry i morsa, lecz uzbrojone, na wzór australskiego dziobaka, ptasim dziobem, przybiegło do niego w wesołych podskokach. Po chwili odeszło i skradając się, rozglądało na wszystkie strony.
Był to więc myśliwy na łowach, a to zwierzę zastępowało mu psa!
Nagle z pod krzaka, splątanych morszczyzn wypłynęła spora ryba z gatunku rai: zwierzę rzuciło się na nią, lecz zwinna ryba wyśliznęła się i uciekała jak mogła najszybciej. Wtedy myśliwy rzucił za nią kawałkiem metalu trzymanego w dłoni; lekko, bez żadnego