Strona:PL Lange - Stypa.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pani matki dobrodziejki. Że ten zdechlaczek był odrazu wzięty — nic dziwnego. Niejeden był pod urokiem tej pięknej pani. Słowacki mówi: „Małżeństwo jest jako czereśnie; wprzódy je wróble oskubią złodzieje, a potem człowiek zjada nadgryzione!“
— A więc — zawołał Fredzio — Wanda jest to osoba z przyszłością, oczywiście dla nas. Zawsze mówiłem, że doskonała na cudzą żonę.
— No, jeszcze nie wiadomo, czy dla ciebie... Ale wracając do tego pana — to zakochał się bez ratunku i będzie spożywał nadgryzione czereśnie. Co się tyczy Wandy, to, ze stanowiska rozsądku, nie można się dziwić, że podsądna wolała tego grafa od chudego muzykanta. Gdyby był tak doświadczony, jak Fredzio, toby czekał na „godzinę cudu,“ zastrzeżoną mu w niebiosach, a zresztą mógł oczekiwać rozwodu, który tu po niedługim czasie jest do przewidzenia. Każde noble małżeństwo dzisiejsze powinno przejść przez rozwód i, powiedziałbym, celem dzisiejszego małżeństwa jest rozwód. Na pewno Stefan by go doczekał, a rozwódka — to zawsze najbardziej interesujący rodzaj kobiety.... Ale Stefan był zbyt jednolity, zbyt nieprzejednany.... Tacy muszą albo zwyciężyć albo zginąć.
— Jednakże Stefan był tak pewny siebie... Twierdził stanowczo, że miał jej słowo.
— Łudził się niewątpliwie. Wanda jest zbyt przezorna i zbyt doświadczona, żeby dawać słowo. Stefan za klątwy uroczyste brał poprostu tę kombinacyę spojrzeń, uśmiechów, uściśnień i półartykułowanych dźwięków, którymi szafuje kobieta, kiedy nie chce nic wyraźnego po-