Strona:PL Lange - Stypa.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żartem... Utraciłem ją na zawsze — to niewątpliwe. Postępowanie jej może było dość szczególne, ale od mojego lepsze... Powinienem był z takim samym spokojem, z jakim ona powiedziała mi prawdę, przyjąć ją do wiadomości. — Należało z najwyższą powagą ponieść konsekwencye własnych zasad. Tegom nie uczynił, choć to może właśnie byłoby mojem zwycięztwem. Praktyka rozwinęła się z teoryą. Zamierzałem jeszcze różne próby poczynić; sądziłem, że jeszcze da się coś uratować. Chciałem jej powiedzieć, że cała ta dzisiejsza scena była tylko próbą. Ale czy ona mi uwierzy? czy ten surogat prawdy zastąpi prawdę? — Tak, piękną, świętą rzeczą jest prawda — ale nie życzę nikomu spotkać się z nią w jej postaci rzeczywistej.
— Na tem — dodał Karol — kończy się mój stenogram.
— Przedewszystkiem tedy — zawołał Fredzio — złóżmy cześć Karolowi, który jest nietylko wielkim inżynierem i zbieraczem aforyzmów, ale też i wielkim stenografem.
— Historya odczytana przez Karola — rzekł mecenas — zakończyła się u mnie w kancelaryi. Byłem obrońcą Stanisława, który nagle zapałał żądzą, aby przewyższyć panią Jadwigę swoją szlachetnością — i przyjął na siebie wszystkie najokropniejsze przewiny. Rozwód został przeprowadzony; Jadwiga wyszła za mąż za jakiegoś obywatela ziemskiego, który zresztą był bliskim krewnym jej pierwszego męża. Rozeszli się z godnością — ale Stanisław od tego czasu nie lubi prawdy — i powiada, że gdyby się ożenił powtórnie, to by swoją żonę uczył właśnie kłamstwa.