Przejdź do zawartości

Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
95

też i mózgi ludzkie, w głowach ich niema myśli, nie pamiętają, o niczem.
Nagle dają się słyszeć dzwony fabryczne. Kto ma uszy, niechaj słucha! My tu, pod kuźnią Ekeby mieszkający, jesteśmy blizcy śmierci! Potok nas zaleje. Tama grozi zapadnięciem, kuźnia znajduje się w niebezpieczeństwie, młyn znajduje się w niebezpieczeństwie i nasze mizerne domostwa, które kochamy, chociaż są tak nędzne.
Fale gotowe przypuszczać, że dzwony wzywają ich sojuszniczki, gdyż z ludzi nikt się nie zjawia. A het w lasach i na moczarach zaczyna się ruch żywy. Na pomoc! Na pomoc! — jęczą dzwony.
— Po stuletniej niewoli wreszcie wyzwoliłyśmy się! Przybywajcie! Przybywajcie!
Zarówno szumiące fale, jak dźwięczące dzwony z warsztatów śpiewają pieśń pogrzebową nad blaskiem i świetnością Ekeby.
A tymczasem do rezydentów przybywa jeden posłaniec za drugim.
Ale im ani w głowie myśleć o kuźni i młynie! Setki gości zgromadziły się w wielkich salach zamku. Roznosicielka mioteł czeka w kuchni. Nadeszła chwila oczekiwanej w naprężeniu niespodzianki. Szampan perli się w kieliszkach, Juliusz podnosi się, aby wypowiedzieć uroczystą przemowę. Wszyscy starzy awanturnicy z Ekeby cieszą się na myśl o niebem zdumieniu, które ogarnie zgromadzenie.
Na dworze zaś, po lodzie jeziora kroczy młoda hrabina Dohna, narażając życie, aby Göście Berlingowi szepnąć do ucha ostrzeżenie. Niżej, pod wodospadem przypuszczają fale szturm do potęgi