Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
61

się zdaje w jednej chwili dobre, w następnej już staje się złem. Teraz pragnie, aby nigdy nie była opowiadała tej historyi.
— Zdaje mi się, że sobie żartujesz ze mnie, Anno. Nie wydaje ci się naturalnie, że muszę znać koniec tej historyi?
— Niema co opowiadać. Chwila walki nadeszła, miłość zbudziła się w sercu Ebby Dohny, walcząc z miłością niebieską.
— Hrabina Marta opowiedziała jej o niebezpiecznej wyprawie, którą młodzieniec odbył z miłości ku niej i powiedziała, że w nagrodę za to przyrzekła mu rękę córki.
Usłyszawszy te słowa, wzniosła chora swoje bronzowe oczy ze skargą i wyrzutem na matkę i powiedziała:
— Mamo, oddałabyś mnie oddalonemu proboszczowi, takiemu, który z własnej winy utracił prawo służenia Bogu, człowiekowi, który był złodziejem i żebrakiem?
— Ależ dziecko, kto ci to wszystko opowiadał? Sądziłam, że nic o tem nie wiesz.
— Dowiedziałam się przypadkiem — posłyszałam rozmowę gości o nim, właśnie wtedy się rozchorowałam.
— Ależ dziecko, pomnij, że on ci życie ocalił!
— Pamiętam tylko to, że mnie oszukał. Powinien mi był powiedzieć, kim jest.
— Mówi, że go kochasz.
— Kochałam go. Nie mogę kochać tego, kto mnie oszukał.
— Jakże on cię mógł oszukać?