duchy! A pamiętacie owego strasznego psa, który się zjawił w Forsie za czasów Sintrama? Miał on okropne, błyszczące oczy i długi, jak ogień czerwony język, który wystawiał z rozwartej paszczy. Pewnego razu, właśnie, gdy czeladź zgromadzona była w kuchni na obiedzie, zaskrobał do drzwi — wszystkie dziewki wrzasnęły przerażone, a największy i najsilniejszy z parobków porwał z ogniska płonącą głownię, otworzył drzwi i rzucił ją psisku w paszczę. Uskoczyło, wyjąc przeraźliwie — ogień i dym buchały mu z pyska, iskry skakały naokół niego, a ślady łap jego gorzały na drodze, jak ogień.
Najstraszniejsze było, gdy dziedzic wyprawiał się w podróż; wyjeżdżał z domu konno, ale kiedy wracał nocą, zawsze do karocy zaprzężone były czarne bawoły. Ludzie, mieszkający przy gościńcu, widywali czarne, ogromne rogi, odrzynające się pod czarnem niebem, kiedy przejeżdżał obok nich, słyszeli ryczące bawoły i strach ich zdejmował na widok iskrzących się śladów, które zostawiły koła i kopyta na suchej trawie.
Tak, tak, spieszno też było małym nożętom, gdy miałem przechodzić przez wielki, ciemny, strych. Gdyby tak to, czego wymienić nie śmiały, gdyby tak ono ukazało im się w ciemności! Czy to można być pewnym, że się nie ukaże? Wszak widzieli go nietylko źli ludzie. Alboż nie ukazał się Ulryce Dillner? Zarówno ona, jak Anna Styaernhök, umiałyby coś o tem opowiedzieć.
Przyjaciele, dzieci ziemi, wy, którzy tańczycie i śmiejecie się, proszę was, błagam, tańczcie uważnie, śmiejcie się cicho, gdyż niejednokrotnie sprowadzić
Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/33
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
35