Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
125

— Powiadam ci, wszystko przepadło! Spojrzyj tylko, widzisz? Dziś więzienny wóz dostał mi się zamiast ekwipażu — dużo łez musiałem wylać, zanim skłoniłem wójta, by poczekał na mnie, aż pomodlę się u trumny pobożnego męża.
Gösta ujrzał rzeczywiście pod cmentarnym murem karetkę więzienną.
— Chciałem tu koniecznie zajść i podziękować pani kapitanowej, że jej się chciało szukać w starych szpargałach dowodów mojej winy w znanej sprawie z prochem; zesłała mi na kark sąd, właśnie, kiedy się wybierałem na pogrzeb tego dobrego człowieka. Ale dam mu spokój, uczynię coś jeszcze lepszego! Słuchaj! Wy tam, na Ekeby, jesteście teraz w stosunkach z aniołami? Jeżeli córka proboszcza z Broby otrzyma spadek po ojcu, zapewne wszystko zechce rozdać ubogim?
— Tak, często wspominała, że użyłaby go na podniesienie Ekeby i na pomoc dla ubogich.
Sintram zaśmiał się.
— Przyznaj się, Gösto, że radbyś wiedzieć, gdzie leżą pieniądze?
— Nie taję się wcale, iż bardzo pragnę wiedzieć.
— Jeżeli mi przyrzekniesz, że wprost ztąd udasz się na miejsce w lesie, gdzie dziewczyna z Nygaardu spadła ze skały i z tej samej skały się rzucisz, to ci powiem, gdzie złożone są pieniądze. Ach, jakby to było dobrze, gdybyś umarł! Wszyscy utrzymywaliby, że straszne wyrzuty sumienia wpędziły cię do grobu.