Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
59

człowiek, któryby nie wiedział, że i jego czeka smutek, zgryzota, nieszczęście, zgon? Szli, płacząc na myśl, że nic na świecie nie może ich uchronić od złego.
Matka nie płakała — ona też była jedyną, która miała oczy suche.
Gdy obrzęd się skończył i grób przysypano, wrócili wszyscy powozami do siebie. Tylko pani Uggla i Anna Stjaernhök pozostały przy grobie, aby po raz ostatni pożegnać zmarłego. Matka usiadła na mogile, obok niej Anna Stjaernhök.
— Posłuchaj — zaczęła pani Uggla — modliłam się do Boga: ześlij śmierć wybawicielkę po mojego syna, pozwól, aby ona tego, którego najbardziej kochałam, zabrała w krainę wiecznego spokoju. Nie będę go opłakiwała, w stroju weselnym odprowadzę go do grobu, a czerwony krzak różany, bujnie kwitnący, który rośnie pod moją sypialnią, zasadzę na jego grobie. Stało się, syn mój umarł. Przyjęłam śmierć, jako przyjaciółkę, wzywałam ją najtkliwszemi wyrazami, roniłam łzy radości nad martwem licem syna mojego, a w jesieni, gdy liście opadać będą, zasadzę mu mój czerwony krzak róży. A ty, która obok mnie siedzisz, czy wiesz, dlaczego takie modły słałam do Boga?
Spojrzała na Annę, młoda dziewczyna siedziała cicha i blada. Może walczyła, aby zagłuszyć wewnętrzny głos, który już teraz, na świeżej mogile zmarłego, zaczynał jej szeptać, że nakoniec jest wolną.
— Tyś temu winna! — powiedziała pani Uggla.