Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
20

bo proboszcz wszedł na kazalnicę, aby wygłosie mowę dziękczynną do hrabiego.
Wtem nagle drzwi się otwarły i weszli święci, ociekający wodą, zabrukani mułem zielonym i brunatnem błotem. Zapewne posłyszeli, że tu miano wygłosie mowę pochwalną na cześć tego, który ich wyrzucił ze świętego przybytku Bożego i zanurzył ich w zimnych, zgniłych falach.
A oni nie lubią monotonnego fal plusku.
Przywykli do modlitw i nabożnych pieśni. Milczeli i godzili się na wszystko, póki przypuszczali, że dzieje się to jedynie ku czci Bożej. Ale stało się inaczej. Oto hrabia Dohna w chwale i dumie zasiadł wysoko, na chórze, oczekując, żeby go w domu Bożym chwalono i wysławiano. Na to nie mogli pozwolić. Dlatego opuścili swój wilgotny grób i przybyli do kościoła — cała parafia ich poznała. Oto święty Olaf z koroną na hełmie i święty Eryk ze złotemi kwiatami na płaszczu i święty Jerzy i święty Krzysztof. Reszty brak: królowa Saba i Judyta nie przyszły.
Gdy ludzie oprzytomnieli cokolwiek ze zdumienia, przeszedł szept po kościele: „rezydenci!“ Naturalnie, że rezydenci! Nie mówiąc słowa, idą prosto do hrabiego, biorą fotel jego na ramiona, wynoszą go z kościoła i zostawiają na pagórku pod kościołem.
Nic nie mówią, nie patrzą ani w prawo, ani w lewo. Poprostu wyrzucili hrabiego Dohnę z domu Bożego, a to uczyniwszy, odchodzą najbliższą drogą w stronę jeziora. Nikt ich nie zatrzymywał,