Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
141

warstwa tłuszczu! I ten świeży zapach jałowca, który wydziela z siebie szynka! Co za boski kąsek! Czarownica musi go mieć! — kładzie więc rękę na tłuszczu.
Córa gór nie zna próśb, żebraniny. Czyż to nie z jej łaski rosną zioła, żyją ludzie? Mróz, niepogodę i powódź — wszystko może zesłać. Dlatego też jej nie przystoi prosić lub żebrać. Kładzie rękę na tem, co chce mieć i należy do niej.
Ale hrabinie Marcie nic nie wiadomo o władzy tej starej.
— Odczep się, ty dziadówko! — woła.
— Daj mi szynkę — mówi czarownica.
— Zwaryowała! — krzyczy hrabina i każe dziewkom zanieść szynkę do spiżarni.
Oczy stuletniej baby zapłonęły wściekłością i żądzą.
— Daj mi tę brunatną szynkę — woła — lub biada ci!
— Raczej wronom ją dam, niż takiej, jak ty!
Wtedy zawrzała gniewem czarownica. Podniosła laskę z runami i wywijając nią gwałtownie, rzuciła jakieś niezrozumiałe zaklęcia. Włosy jej się zjeżyły, oczy skry ciskały, twarz się wykrzywiła.
— Ciebie samą niech pożrą wrony! — krzyczy.
I odchodzi, mrucząc przekleństwa i wywijając laską. Kroki swoje kieruje ku domowi — bo oto córa mroków spełniła swoje zadanie, które ją z gór przywiodło w doliny.
Hrabina Marta stoi na balkonie i śmieje się z jej z ruchów dziwacznych, ale niebawem śmiech zamiera jej na ustach. Bo lecą roje całe! Oczom