Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
136

Ona jest dobra i rozumna. Wzrok jej zda się błogosławić wszystkiemu, na co padnie, co mu w drodze stanie.
Ona prowadzi i osłania. Gdzie ona przebywa, musi wszystko rosnąc i udawać się. Ona wnosi z sobą szczęście.
On wskakuje na okno i jest już przy niej szczęśliwy jak kochanek.
Potem znosi ją do ogrodu, pod jabłonie. Tłómaczy jej, jakie wszystko jest piękne, pokazuje jej grządki kwiatowe i sadzonki dzieci i małe, wesolutkie listki pietruszki.
Gdy się dzieci budzą, powstaje radość i zachwyt z powrotu ojca. Biorą go też całkowicie w arendę. Musi obejrzeć wszystko, co nowe i godne widzenia: mały młyn, który sobie sporządziły na potoku, gniazdo ptasie na wierzbie i młode karasie w stawie, których tysiące pływa pod powierzchnią wody.
Potem ojciec, matka i dzieci odbywają daleką przechadzkę po polach. On chce widzieć, czy żyto obrodziło, jak rośnie koniczyna, jak ziemniaki zaczynają wypuszczać z gruntu karbowane listeczki.
Musi widzieć krowy, wracające z pastwiska, musi powitać nowonarodzone cielęta i jagnięta, poszukać jaj, musi wszystkie konie uczęstować cukrem.
Dzieci wiszą przy nim cały dzień. Nie chcą słyszeć o szkole, o nauce — tylko z ojcem się wałęsają po dworze.
Wieczorem grywa im polki i przez cały dzień bawi się z niemi tak dobrze, że zasypiają z modli-