Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
118

z Ekeby. Wydobywano z biurek kontrakty z podpisami majora i majorowej, gdzie zapowiadano dostawienie wielu setek centnarów.
Lecz cóż rezydentów obchodziły kontrakty majorowej? Oni myśleli o zabawach, muzyce i przyjęciach. Starali się, aby te nie poszły w zapomnienie.
Nadeszło żelazo z Stömne, zjawiło się również i to z Sölje. Z Kymsbergu, po przez stepy dostało się żelazo do jeziora Wenern. Z Uddeholmu przywieźli, z Munkeforsu, ze wszystkich wielkich dóbr w około. Gdzież jednak żelazo z Ekeby? Czyż Ekeby przestało być pierwszem pomiędzy hutami żelalaznemi całego Wermlandu? Czyż nikt nie stara się o utrzymanie honoru starej firmy? Ach nie; rezydentom jest to obojętne, oni starają się tylko, by o zabawach nie zapomniano. Nad czemże jeszcze miałyby pracować ich słabe mózgi?
A wodospady i potoki, promy i rzeki, śluzy i porty dziwią się i pytają: — Czyż żelazo z Ekeby nie stawi się na targ?
A w głębi lasu zaczyna się śmiać węglarz, zda się, jak gdyby głosy wielkich młotów ciemnych kuźni śmiały się drwiąco, piwnice otwierają swoje szerokie paszcze i wtórują szyderskim śmiechem. Pulpity w biurach, gdzie przechowuje się kontrakty majorowej, trzęsą się ze śmiechu. — Czyście słyszeli coś podobnego? Niema żelaza w Ekeby? W najlepszej hucie z całego Wermlandu niema żelaza! Ocknijcie się lekkomyślni! Ocknijcie się bezdomni! Ścierpicież, aby taka hańba spadła na Ekeby? Jeżeli szczerze kochacie ten najpiękniejszy szmat zielonej ziemi, jeżeli szczerze wzdychacie do niego z oddali,