Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
102

Zdaje się, jakby ci młodzi żywili względem siebie serdeczne uczucia, ale któż to może wiedzieć? W oderwanych, luźnych urywkach doszła moich uszu piękna opowieść ich życia. Nie wiem jednak nic, tyle co nic, co w głębi ich dusz tkwiło. Jakżeż mogłabym więc coś powiedzieć o pobudkach ich czynów. Wiem tylko, że młoda kobieta owej nocy naraziła życie, zdrowie, cześć, dobre imię, aby biednego, nieszczęśliwego człowieka sprowadzić znów na dobrą drogę. Wiem tylko, że Gösta Berling owej nocy pozwolił upaść kochanemu dworowi, by mógł odprowadzić tę, która dla niego przezwyciężyła strach przed śmiercią, strach przed niesławą, strach przed karą.
Częstokroć myślą towarzyszyłam im owej straszliwej nocy w wędrówce po lodzie. Nie sądzę, aby w duszach ich coś ukrytego, zakazanego, coby należało stłumić, zdusić, gdy idą po lodzie, rozmawiając wesoło o wszystkiem, co się wydarzyło w czasie ich rozłąki.
Jest znowu jej niewolnikiem, paziem u nóg jej leżącym. Czują jedynie radość, wesele. Żadne z nich nie wymienia wyrazu miłość. Śmiejąc się, brodzą przez wodę przy brzegu; śmieją się, gdy natrafią na drogę, śmieją się gdy błądzą, gdy się poślizną, gdy upadną, gdy się znów podnoszą — wciąż się śmieją.
Znów stało się wesołą zabawą to piękne życie, a oni są znów dziećmi, które były niegrzeczne i pokłóciły się. Ach, jak to ładnie znów się pojednać i znów się bawić.