Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
69

marniejsze zwierzę, jakie tylko Pan Bóg stworzył, równie nieużyteczne czy żywe czy też zabite.
— A wielmożna pani? — Nie wstała jeszcze, Leży w łóżku i czyta powieści, jak to zwykła czynić. Nie stworzony do pracy ten niewinny anioł!
Pracę zostawiono starym, posiwiałym w służbie, jak ona. Dzień i noc trzeba być na nogach, aby wszystko utrzymać w jakim takim ładzie. A to rzecz nie taka łatwa. Przez całą, zimę nie mieli żadnych potraw mięsnych, prócz niedźwiedziej szynki. A płacy wielkiej się nie spodziewa, dotąd nawet nic jeszcze nie widziała... ale przecież jej chyba nie wyrzucą na gościniec, gdy już nie będzie mogła pracować. Tu traktują gospodynię, jak człowieka — sprawią jej pewnie uczciwy pogrzeb, o ile się znajdą pieniądze na trumnę.
— Bo któż może wiedzieć, co będzie! — westchnęła, fartuchem ocierając oczy, które wciąż zachodziły łzami. — Winni jesteśmy dużo panu Sintramowi, może nam wszystko zabrać. Teraz jest niby Ferdynand zaręczony z bogatą Anną Ttjaernhök, ale on się jej sprzykrzy. I cóż się wtedy stanie z nami, z naszemi trzema krowami, dziewięciu końmi, z naszemi wesołemi panienkami, które radeby jeździć z balu na bal, z naszemi wyschłemi polami, gdzie nic nie rośnie, z naszym dobrym Ferdynandem, który nigdy w życiu nie będzie mężczyzną? Co się stanie z tym domem, gdzie wszystko kwitnie, prócz pracy?
Nadeszło południe i zgromadzili się domownicy dobry Ferdynand, łagodny syn domu i wesołe córki. Wrócili z pożyczonym chrzanem; wrócił i kapitan: