Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
51

— Rzeczywiście niezgorszy z ciebie dyabeł! — zawołał! — Dlaczego nie mielibyśmy zawrzeć z tobą kontraktu? Możesz nam więc dostarczyć owych siedmiu posiadłości, jeżeli chcesz.
— Dobrze, ale się już nie cofaj!
Rezydenci odetchnęli. Do tego doszli, że nie mogli nic przedsiębrać bez Gösty. Gdyby on się był nie zgodził, nie byłoby nic z układu. A przecież to nie bagatelna rzecz dla rezydentów otrzymać siedm hut żelaznych!
— Pamiętajcież jednak — zwrócił się Gösta do towarzyszów — że przyjmujemy owe siedm posiadłości dla ratowania naszych dusz, nie zaś dla zamienienia się w bogatych dziedziców, którzy tylko pieniądze liczą i żelazo ważą. Nie chcemy być ani zasuszonemi pergaminami, ani kutwami, zbierającymi złoto, lecz chcemy być i pozostać rycerskimi.
— Złote słowa prawdy! — mruknął szatan.
— Jeżeli więc chcesz nam ofiarować owe siedm włości na rok, przyjmujemy je, ale jedno pamiętaj: jeżeli w tym czasie uczynimy coś rozumnego, użytecznego, albo też niehonorowego, tedy możesz nas wszystkich dwunastu zabrać po upływie roku, a włości nasze darować komu zechcesz.
Szatan zacierał ręce z uciechy.
— Natomiast, jeżeli się zawsze będziemy zachowywali jak prawdziwi rycerze — mówił dalej Gösta — nie wolno ci będzie odtąd zawierać kontraktu na Ekeby i nie otrzymasz żadnej duszy ani od nas, ani od majorowej.
— Trudne warunki — rzekł dyabeł. — Ach Gösto, mógłbyś mi przecież darować jednę duszę, jednę ma-