Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
48

dali w moc księcia ciemności, rok rocznie jeden, jeden w ciągu krótkiego roku. Biada tej kobiecie, biada czarownicy! Silni, rośli mężczyźni przybywali do Ekeby na pewną zgubę. Ona pchała ich w nią, mózgi ich stawały się gąbkami, płuca suchym popiołem, umysł ich otaczał mrok, gdy padali na śmiertelne łoże, idąc w długą drogę beznadziejni, samotni. Biada tej kobiecie! Tak umarli wszyscy ci, którzy byli lepsi od nich, tak poumierają i oni.
Przerażenie panów rezydentów nie trwa jednak długo.
— Ty zaś, potępieńcze, nie będziesz z tą czarownicą więcej podpisywał krwią kontraktów! — zawołali. — Ona musi zginąć!
Chrystyan Berg, ów siłacz, kapitan, zarzucił sobie na ramię najtęższy młot z kuźni, który ma ugrzęznąć w głowie tego potwora.
— Już ci nie przyniesie żadnych dusz w ofierze — wołali. — A ciebie, ty rogaty, położymy na kowadle i puścimy młot żelazny. Póki będą padały uderzenia młota, będziemy cię przytrzymywali obcęgami... nauczymy cię wyprawiać się na połów dusz rycerskich!
Że dyabeł jest tchórzem, to stara historya i myśl dostania się pod młot nie przypadła mu do smaku. Przywołuje więc Chrystyana Berga i zaczyna układy z rezydentami.
— Zabierzcie siedm hut żelaznych na przyszły rok, weźcie je sobie, a mnie pozostawcie majorową.
— Czy sądzisz, że jesteśmy tak nikczemni, jak ona? — zawołał patron Juliusz. — Ekeby z siedmiu wło-