Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
33

aby mu tylko dodać siły do życia. Dała mu do poznania, że i na barkach innych ludzi ciążą troski i grzechy. Podniósł się z ławy i podszedł do majorowej.
— Chcesz więc żyć, Gösto Berlingu? — zapytała głosem niemal zdławionym łzami.
— Dlaczego chcesz umrzeć? Mógłbyś być dzielnym proboszczem, nigdy jednak nie był Gösta Berling, któregoś ty utopił w wódce, tak promiennie czysty, jak Małgorzata Celsing, którą nienawiścią zdusiłam. Chcesz więc żyć?
Gösta padł przed nią na kolana, błagając: — Przebacz, ale nie mogę!
— Jestem starą kobietą, zahartowaną w gorzkich zawodach, a siedzę tu i zadaję się z żebrakiem, którego znalazłam napół zmarzniętym w śniegu. Dobrze mi tak! Idźże więc, popełnij samobójstwo, a przynajmniej nie będziesz mógł nic opowiadać o mojej głupocie.
— Nie jestem samobójcą, lecz skazańcem. Nie utrudniaj mi walki — nie mogę żyć. Ciało moje opanowało duszę, to też oswobodzić ją pragnę, aby znalazła drogę do Pana.
— Więc sądzisz, że ona wzleci do Boga?
— Żegnaj mi, majorowo Samzelius, żegnaj!
— Bywaj zdrów, Gösto Berlingu!
Żebrak wstał z klęczek i z pochyloną głową powlókł się ku drzwiom. Ta kobieta stawała mu na drodze do odwiecznych lasów!
Doszedłszy do drzwi, musiał się odwrócić i spotkał się ze spojrzeniem majorowej, która siedziała