Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
136

Wewnątrz ula zbite w duży, czarny kłębek, ale w największym porządku siedziały owady: szafarz rozdzielał racye, podczaszy latał z nektarem i ambrozyą od ust do ust. Te, które uwieszone były najgłębiej, zamieniały się na miejsca z wiszącemi bardziej na zewnątrz, tak, że ciepło i wygoda rozdzielone były równomiernie.
Sikora chciała mieć obiad; jęła więc swoim ostrym, małym dzióbkiem pukać w deskę. Usłyszały to pszczoły i cały ul zabrzęczał ciekawością. Czy to wróg, czy przyjaciel? Czy państwu grozi niebezpieczeństwo? Królow ma niespokojne sumienie, nie może się doczekać wyjaśnienia. Może to straszą duchy pomordowanych trutniów? — Wyjdź i zobacz, kto to puka! — rozkazała odźwiernej. Ta usłuchała natychmiast. Wylatuje z okrzykiem: Niech żyje królowa! a tu paff rzuca się na nią sikora. Z wyciągniętą szyją i skrzydłami drgającemi gorączką mordu chwyta ją, miażdży, pożywa — i nikt nie przynosi królowej wieści o jej zgonie. Sikora zaś dalej puka, a królowa wciąż wysyła swoje odźwierne, które znikają na zawsze. Żadna nie powraca z oznajmieniem, kto pukał. Ha! strasznie zaczyna być w ciemnym ulu. To sprawka duchów mścicieli. Ach, szczęśliwy! kto nie słyszy. Szczęśliwy, kto może ciekawość swoją przytłumić. Szczęśliwy, kto umie czekać spokojnie.
Dziedzic śmiał się do łez z głupich niewiast w ulu i chytrego kawalera na dworze.
Nie sztuka czekać, gdy się jest pewnym swojej sprawy i gdy się ma tyle rzeczy, mogących odwrócić uwagę.