Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
119

i jej dozorczyni. Nawet rezydenci o niej nie wiedzieli. Pokój, w którym leżała chora, nie dla każdego był dostępny.
A kiedyż może być samokrytyka ostrzejszą, jak nie podczas długiej rekonwalescencyi? Siedzi wtedy i patrzy, a patrzy swojemi lodowemi oczyma i szarpie i skupie swojemi twardemi, kościstemi palcami. A gdy się dobrze wpatrzysz, ujrzysz drugie, żółte, blade stworzenie, które swoim szyderczym śmiechem mrozi i paraliżuje, a za niem jeszcze jedno i znowu inne — wszystkie zaś szydzące z siebie wzajem i z całego świata.
A kiedy Maryanna leżąc, wpatrywała się w siebie wszystkiemi temi martwemi, mroźnemi oczyma, zamarły w niej wszystkie uczucia.
Leżała i odgrywała rolę chorej, nieszczęśliwej, zakochanej, żądnej zemsty. Była tem wszystkiem a przecież były to tylko jej role.
Pod spojrzeniem zimnych oczu stało się wszystko komedyą i złudą. Wszystkie potężne siły życia spały w niej snem zaczarowanym. Posiadała zdolność płomiennej nienawiści i gorącej miłości tylko przez jednę noc — nie dłużej. Nie wiedziała nawet, czy kocha Göstę Berlinga. Tęskniła do jego widoku, ale tylko dlatego, żeby się przekonać, czy on będzie umiał sprawić, aby zapomniała o sobie.
Póki choroba trwała, jednę tylko miała jasną myśl, a mianowicie kłopotała się, aby wieść o niej się nie rozeszła. Nie chciała widzieć rodziców, nie chciała pogodzić się z ojcem, wiedziała, że on będzie żałował swojego czynu, gdy się dowie o jej ciężkiej chorobie. Dlatego przykazała, aby powie-