Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
96

chciała puścić żelazną klamkę, którą chwyciła gołą ręką, zdarła sobie skórę przymarzniętą do metalu.
Możny pan, Melchior Sinclaire, odjechał do domu, aby zamknąć drzwi przed swojem własnem dzieckiem. Był odurzony trunkiem, uniesiony gniewem — nienawidził swojej córki, że kochała Göstę Berlinga. Zamknął służbę w kuchni, a żonę w sypialni i zaklął się, że zabije tego, ktoby się odważył wpuścić Maryannę A wiedziano, że dotrzyma słowa.
Takim rozwścieczonym wprost nikt go jeszcze nie widział. Większego zmartwienia nie zaznał dotąd. Gdyby mu była córka nawinęła się wtedy na oczy, byłby ją może zabił.
Stroił ją w klejnoty i jedwabie, dał jej wyższe wychowanie, wykształcenie — była dumą jego, zaszczyt mu przynosiła, patrzał na nią, jakgdyby miała koronę na głowie. Ach, jego królowa, jego bóstwo, uwielbiana, piękna, dumna jego Maryanna! Czy szczędził dla niej czego? Czy czuł się godnym być jej ojcem?
Czyż mógł nie nienawidzieć jej, skoro kochała takiego Göstę i całowała go?
Czyż mógł jej nie odepchnąć, mógłże nie zamknąć przed nią drzwi, skoro obraziła jego dumę, kochając takiego człowieka? Niech zostanie w Ekeby, niech biegnie do sąsiadów błagać o nocleg, niech na śniegu nocuje — wszystko mu jedno i tak już jest zbrukana ta jego piękna Maryanna! Pociemniał jej blask — promień jego życia zgasł!
Leży w łóżku i słyszy, jak puka we drzwi. Co go to obchodzi? on śpi! jakaś tam dziewczyna stoi